Jesteśmy na parę dni na wakacjach, więc dzisiejszy post będzie po pierwsze krótki, a po drugie wyjazdowy. Zdjęcie cyknęłam po drodze, w restauracji Dworek Golikowo. Po wejściu do niej myślałam że jest jednym z tysięcy staropolsko-romantycznych przydrożnych gościńców. Trzy rzeczy zaskoczyły mnie na plus. Po pierwsze spore i czyste miejsce dla dzieci, gdzie spokojnie można usadzić młodzież i chwilę odsapnąć, po drugie pyszne jedzenie (jadłyśmy z córą dorsza z pieca, porcja jak da pułku wojska, a ryba bardzo smaczna), a po trzecie weranda/ogród zimowy, urządzony lekko, sympatycznie, z wyczuciem i dużym poczuciem humoru. Zrobiłam zdjęcie. Zgadnijcie, co „rośnie” na drzewku?
Podejdźmy bliżej…
Jeszcze bliżej… tup tup…
Sympatyczne, prawda? Mi poprawiło humor na całe popołudnie, lubię bezpretensjonalne, proste i niedrogie pomysły takie jak ten. No i dorsz naprawdę był wyśmienity.