Do napisania tego postu zainspirował mnie niedawny spacer nad morzem. Na plaży po burzy sporo było wypłukanego, wyszlifowanego przez wodę drewna. Jako element dekoracyjny takie sprane drewno pojawia się często w stylizacjach marynistycznych, razem z białą boazerią, żaglowym płótnem oraz dywanami z trawy morskiej. Jest to jeden z bliskich mi stylów, ale myślę sobie, że sprane drewno dobrze odnajdzie się także na przykład w bardzo minimalistycznym wnętrzu o prostych, wyrazistych liniach (i kolorach – widziałabym je na przykład w towarzystwie grafitu i starego złota). W takim zestawieniu wniosłoby trochę dynamicznej, organicznej formy do poukładanego, wyrównanego wnętrza.
Oczywiście nie mówię o takich ciekawostkach, które są o tyle piękne, co niepokojące:
Ale na przykład o użyciu drewna w budowie lamp, mebli, czy też jako element dekoracyjny sam w sobie (piękna forma na ostatnim zdjęciu).
Taki element wnosi do pokoju powiew morskiej bryzy, niezależnie od tego, czy z tarasu można wyjść na ciepły piasek, czy też na ruchliwą ulicę w środku miasta, kilometry od najbliższej plaży.