Strych z 39 i pół

Czy ktoś z Was oglądał serial „39 i pół”? Ja przyznam się szczerze, że nie oglądałam, natomiast zetknęłam się z nim, gdy zostałam poproszona o pomoc w adaptacji strychu, na którym serial ten był nagrywany. Strych został wykupiony i dołączony do istniejącego pod nim mieszkania.

Musze przyznać że mieszkania ze skosami lubię (przy czym bardzo nie lubię skosów w samej aranżacji, na przykład ukośnych półek…), zwłaszcza jeśli Właściciele godzą się na zastosowanie bieli, która ładnie ujednolica i uszlachetnia schodzące się pod różnymi kątami krawędzie. Tutaj namawiać nie było trzeba. Strych był dość niski, także biel spełniła jeszcze jedno ważne zadanie – optycznie wyciągnęła wnętrze do góry. Po dodaniu okien w dachu wnętrze stało się przestronne i świetliste, pokoje nabrały oddechu. Jasne podłogi, białe drzwi i więcej światła, a w umeblowaniu biel, czerń oraz odcienie beżu oraz wikliny dają efekt spokojnej elegancji. W tak zaaranżowanym mieszkaniu grają tekstury – wzór na pufach, obicie fotela, tekstura dywanu z trawy czy krowiej skórki.

Poniżej pozwalam sobie wkleić piosenkę z filmu 39 i pół, gdzie widać migawki z wersji „przed”, a dalej fotkę wnętrza bliskiego wykończeniu.

Tak było przed (w sumie niewiele widać, tylko Tomasza Karolaka wchodzącego na sekundę, a wcześniej przesiadującego na łóżku – jeśli ktoś zna klip z więcej strychu to poproszę).

A tak jest teraz. Zdjęcie zrobione komórką przez Właścicielkę. Widać, że jeszcze będzie się trochę działo (kable). Nad pufami zawiśnie lustro – jesteśmy w trakcie poszukiwań tego jednego, idealnego.

mms_20130919_2Nota bene, beżowe pufy zostały zakupione nie gdzie indziej jak w… Biedronce. Ostatnio można było tam dostać takowe w ładnym odcieniu beżu właśnie, a także w turkusie i różu. Również w Biedronce były bardzo sympatyczne poduszki na krzesło lub ławę, także w ładnym beżyku.

Lampa pochodzi z Leroy Merlin, nazywa się Capri i można ją mieć za całe 349 zł (jest teraz w promocji). Z bliska widać pewne niedociągnięcia w wykonaniu, ale wydaje się być warta swej ceny.

lampa capriFajnie, prawda?

Więcej światła!!! (ale za mniej dukatów)

Przytłoczona wcześnie zapadającymi ciemnościami postanowiłam napisać notkę o oświetleniu, które lubię i w różnych konfiguracjach używam dość często w swoich projektach. Będzie to oświetlenie raczej spokojnie, będące tłem dla całości, a nie głównym bohaterem wnętrza – to drugie, to znaczy główni świetlni bohaterowie, ciężkie jest do zdefiniowania i zawsze zależy od konkretnego projektu. Czy będzie to zmieniająca położenie lampa nad stołem, czy też przykuwający uwagę piętrowy żyrandol to oczywiście zależy od efektu, który chcemy wraz z Inwestorem uzyskać. Dziś nie o tym.Dzisiejszy post jest o bohaterach drugiego planu, którzy jednak również muszą zostać wybrani z uwagą. Postarałam się dobrać oświetlenie niedrogie, w wersjach tu pokazanych żadna z lamp nie kosztuje więcej niż 200 zł.

Po pierwsze kinkiet Cleo. Producent Massive, cena około 130 zł w zależności od miejsca sprzedaży. Bardzo fajny efekt dają dwa źródła światła, w górę i w dół. Obudowa z satynowanej stali sprawia, że także zgaszony wygląda dobrze. Tak się prezentuje na materiałach producenta:

kinkiet cleo

Drugi lubiany przeze mnie element to reflektorek firmy Italux o nazwie Robot, występujący w kilku wersjach (pojedynczy, podwójny, potrójny, poczwórny, listwa). Kosztuje także niewiele, a nadaje się zarówno jako oświetlenie sufitowe, jak i kinkiet ścienny. Bardzo fajny do użycia w różnych aranżacjach.

robot

Następna lampa to zwis Victoria, producentem jest Argon. Ta lampa ma kilka odsłon, a najbardziej podoba mi się w wersji pojedynczego, bezbarwnego zwisu – wygląda jak roziskrzona kostka lodu. Używałam ją zarówno w kuchni jak i w łazience i w przedpokoju. Za każdym razem wyglądała rewelacyjnie.

zwis victoria

A poniżej dwa zdjęcia moich realizacji, to są różne mieszkania.

0052

0074

foto M. Morańska

Kolejnym przykładem bardzo ładnej i bardzo nienachalnej lampy jest seria Nero, także pochodząca od producenta Masiive. Są to oprawy natynkowe, w wersji pojedynczej, podwójnej i potrójnej, białej lub czarnej. To jest lampa, którą bardzo bym chciała wykorzystać kiedyś w roli głównej, w instalacji składającej się z kilku białych lamp (podwójna, potrójna, dwie pojedyncze) umieszczonych na białych sztukateriach, umieszczonych centralnie na suficie, lecz rozpikselowanych. Myślę, że takie zestawienie prezentowałoby się rewelacyjnie, ale w wersji minimalistycznej również wyglądają bardzo dobrze.

nero massive

I jeszcze jedna fotka z realizacji.

foto M. Morańska

foto M. Morańska

Jest jeszcze lampa Ottawa, pochodząca z Ikea – klasyk, świetny do bardzo wielu wnętrz.

ottava-lampa-wiszaca__0093764_PE231357_S4Tutaj w salonie w Warszawie

0090

 

Małe czerwone zwierzątko

Czy macie czasem tak, że jakaś rzecz Wam umyka? W sensie, chodzicie wokół niej, chcecie ją mieć, planujecie gdzie postawicie, a kiedy w końcu dojrzejecie do decyzji o zakupie, okazuje się że jest już niedostępna?

Miałam taką sytuację z pewną czerwoną lampka w Wielkim Szwedzkim Sklepie Meblowym. Zachwycałam się nią. Przy każdej wizycie głaskałam po grzbieciku. Wyobrażałam sobie jak by wyglądała na białym biurku, a jak na ciemnym lub szklanym. Nigdy jakoś nie zebrałam się, żeby ja po prostu kupić. Kiedy któregoś razu przyszłam do Ikei a lampki nie było, popadłam w czarną rozpacz. Co prawda szybko zapomniałam o sprawie i małe czerwone lampiątko (wygląda jak oświetleniowy zwierzak) poszło w niepamięć.

Do czasu. Kilka dni temu robiłam rutynową przebieżkę po meandrach Allegro, poszukując unikatowych dodatków do jednego z projektów, kiedy moim oczom ukazała się w pełnej krasie i w bardzo niskiej cenie moja dawno zapomniana lampowa fascynacja. Cóż było robić. Wpłata już zrobiona, lampka jest w drodze do mnie. Całe 19,94 z wysyłką.

foto A.Korycki