Dwa ostatnie tygodnie spędziłam w cudownym towarzystwie Siostry i Szwagra w ich domu w Łącku. Pobyt obfitował w zadania wnętrzarskie, jako że planowaliśmy wspólnie aneks kuchenny z jadalnią oraz pokoik dla mającego się pojawić za kilka miesięcy nowego Lokatora. Nasze poczynania zasługują na osobny wpis, a o samym domu można by ze trzy notatki napisać. Jest to dworek, który został rozbudowany i mieści w sobie kilkanaście pomieszczeń (w tym dwie kuchnie i trzy łazienki, póki co).
Jako że wciąż jesteśmy w podróży, to o naszych górskich przygodach pisać będę przy innej okazji, a dziś chciałabym się pochwalić miejscem, w którym zatrzymałam się z córeczką na noc. Nocleg był nieplanowany, zakładałyśmy przejazd do Warszawy za jednym zamachem, a następnie dalszą podróż do Trójmiasta. Nasz wyjazd z Łącka opóźnił się jednak, i to nawet nie dlatego że żal było opuścić gościnne progi (a było żal!), ale po prostu przy dwóch podejściach do wsiadania powstrzymywała nas burza z gradobiciem. Pierwszy raz widziałam ów mityczny grad wielki jak przepiórcze jaja. Przykrywaliśmy auta kocami, żeby szyb nie wybiło! W każdym razie zamiast wyruszyć około południa, wyruszyłyśmy dobrze po 16.00. Droga przyjemna, przepiękne widoki gór z których podnosiła się po burzach mgła – cudownie. Jednak za Piotrkowem Trybunalskim miałam napad zmęczenia oraz zdrowego rozsądku – jako że dochodziła 22.00, rozpoczynała się kolejna tego dnia burza, a Warszawy ani widu, ani słychu (nawigacja przepowiadała jeszcze dwie godziny drogi), postanowiłyśmy z Gabrysią jednomyślnie zjechać na nocleg do zajazdu.
Słyszałam już kilka razy, że mam szczęście do wybierania miejsc. Dziś bardziej niż zwykle jestem skłonna w to uwierzyć. Noc spędzamy w najpiękniejszym zajeździe, w jakim kiedykolwiek byłam. Zajazd nazywa się po prostu Plan. Link do strony tutaj. Kiedyś był wystylizowany na góralską chatę, lecz po remoncie nabrał szyku w stylu Long Island. Farba, chromowane dodatki, tapicerowane meble oraz widoczna w każdym miejscu pomysłowość architekta wnętrz przyczyniły się do wspaniałej metamorfozy. Aż się prosi, by przenieść to miejsce jak stoi nad jakieś kaszubskie (bądź mazurskie) jezioro i utworzyć butikowy hotel. Co więcej, cena noclegu porównywalna z cenami w najprostszych autostradowych zajazdach (cennik na stronie). Dawno, naprawdę dawno nie spotkała mnie taka przemiła niespodzianka estetyczna.
Na dowód swych słów wklejam podkradnięte z galerii zajazdu zdjęcie pokoju, w którym dziś nocujemy:
Tak wygląd kącik dla dzieci na dole, planujemy spędzić tam rano kilka miłych chwil po śniadaniu:
Które to śniadanie zostanie podane w jednej z poniższych sal:
Na koniec jeszcze dwie fotki z zewnątrz:
Jeśli jesteście w drodze z gór nad morze albo mieszkacie w okolicy i poszukujecie pięknego miejsce na spotkanie (wesele? zjazd rodzinny?) to warto przyjrzeć się temu miejscu.