Czy Wy także tak bardzo wyglądacie wiosny??
Ja czuję się mocno zawiedziona przedłużającą się zimą. Pal sześć, że przestałam cztery godziny na obwodnicy kiedy nadszedł jej zmasowany atak, i że moja zimowa kurtka przeciągnięta po budowach / saneczkach z córą / innych atrakcjach bardzo potrzebuje odpoczynku. Pal sześć opony do zmiany (w aucie) i do zlikwidowania (w pasie). Nawet wizja Zajączka Wielkanocnego, wykopującego się saperką przy pomocy czteronogiego kurczaczka (to rodzinny żart wielkanocny odkąd lata temu Mama ozdobiła w ten sposób mazurka) nie dołuje mnie tak bardzo, jak ten przewlekły BRAK KOLORÓW.
Mówię to z pewnym zaskoczeniem, bo zawsze sądziłam że moje nastroje kolorystyczne oscylują wokół beżoszarości z bielą i czernią. Wydawało mi się że mogłabym żyć w świecie w kolorze sepii. Okazuje się jednak, że bardzo ale to bardzo potrzebuję zastrzyku zieleni, żółci i turkusu. We wnętrzach w dodatkach (nadal szarobeżowy króluje w mojej głowie i poczuciu estetyki), ale na zewnątrz już pełną parą. Dzisiaj zakupiłam na okoliczność Wielkanocy wielki bukiet żółtych tulipanów, żonkile w doniczce i gałązki brzozowe, a od dwóch dni w doniczce w zielone ptaszki rośnie rzeżucha, ale żeby jeszcze mocniej przywołać wiosenne kolorki i wygonić zimową pluchowatą breję przygotowałam na szybko całkowicie nietypowy dla mnie zielono-pomarańczowy salonik. Niech będzie moim manifestem: DOŚĆ JUŻ TEJ ZIMY!!!!!