Pamiętacie hipotetyczną rodzinę z córką, która miała zamieszkać w mieszkaniu w Warszawie za mniej niż 350000 zł? Otóż załóżmy, że rodzina ta woli zamieszkiwać podmiejski dom (chyba w tym przypadku córka jest już usamodzielnioną studentką, bo życie licealisty dojeżdżającego do centrum miasta nie jest zbyt łatwe). Tak czy inaczej, dysponując identycznym budżetem, państwo X postanowili się rzucić z motyką na słońce, czyli wybudować i wyposażyć dom.
Starania rozpoczęte oczywiście od wyboru i zakupu działki. Musi być w miarę blisko do Warszawy, ale jednocześnie na tyle daleko, by rzeczywiście było sielsko i spokojnie. Szukamy okazji – jest. Działka budowlana w miejscowości Załuski, 30 km od Warszawy, w otoczeniu innych domów, za 76000 zł. Ma wszystkie media, wszystkie pozwolenia, jest częściowo ogrodzona – ktoś sprzedaje w miarę okazyjnie. Nic, tylko dzwonić, negocjować i kupować.
Teraz kwestia domu. Państwo X ciężko pracują i nie mają czasu doglądać majstra i pomocników ani też dowozić i organizować cement, pustaki, deski, koparki oraz inne bardzo potrzebne rzeczy. Postanawiają zdać się na firmę, która zrobi to od początku do końca. Znajdują firmę Gerard, która odpowiada im z trzech powodów. Po pierwsze, czytali Sapkowskiego i dobrze im się kojarzy nazwa. Po drugie, szukają ciekawej, nowoczesnej architektury i odstraszają ich pseudodworkowe gargamelki. Po trzecie w końcu – naprawdę nie chcą wydać zbyt dużo pieniędzy. Wybierają drugi najtańszy dom z oferty tej firmy, a mianowicie DOM80SA. Decydują się budować bez garażu, z zamiarem ewentualnego dobudowania go za jakiś czas. Ich dom będzie wyglądał tak:
A w środku tak:
Tradycyjnie „wybrałam się na zakupy” do tego domu. Udało mi się zmieścić poniżej 7000 zł, co pozostawia pole do popisu przy wyborze kominka czy też podłóg i wyposażenia łazienek. No i pamiętajmy, że dojazdy z podmiejskiego domu słono kosztują! Poszczególne meble można zobaczyć tutaj do czasu, aż aukcje nie wygasną. Życzę miłej podróży (choćby w wyobraźni) do krainy podmiejskiej szczęśliwości, z kawą pitą na tarasie i sarnami podchodzącymi do ogrodzenia (o korkach na trasach dojazdowych nie myślimy, żeby nie psuć sobie przyjemności).
Dom pod Warszawą przez diana-holod na polyvore.com
mniam!!! a korki można ominąć wyjeżdżając parę minut wcześniej:P
Albo pracując z domu, jak niektórzy ;)))))))))))))
sarenki pod płotem – zazdroszczę! Gratuluję dobrego wyboru! :)
Hej, dzięki, ale to nie jest mój dom, tylko kolejna propozycja mieszkaniowo-domowo-urządzająco-wnętrzarska :)
ja wiem, po prostu lubię się rozmarzyć nad takimi sielankowymi pomysłami :)
Ja też :) Stąd ten blog i moja praca w ogóle. A sarenki przy ogrodzeniu obserwowane znad porannej kawy to dla mnie idylliczny obrazek wyjazdowo-weekendowy, choć na co dzień zdecydowanie wolę miastowy rytm.